Kliknij tutaj --> 🥏 spotkajmy się w moich snach
spotkać. (perfect) also spot|ykać (imperfect) also spotkać się, spotykać się 1. (zejść się) to meet (z kimś, with somebody) spotkać się po latach to meet years later spotkał się z delegacją/kolegami he met with the delegation/his colleagues spotkali się w barze they met in a bar komitet spotka się jutro the committee will meet
Ale w Twoich snach jakiekolwiek one są, śnij o mnie trochę, śnij. Gwiazdy blakną ale ja się ociągam, kochanie. Wciąż pragnę Twojego pocałunku, czekam do świtu mój drogi. Tylko mówiąc to: Słodkie sny nim znajdą Cię promienie słońca. Słodkie sny, które zostawiają wszystkie zmartwienia za tobą.
R.I.P.D. 2: Rise of the Damned to kontynuacja filmu R.I.P.D. Agenci z zaświatów. Historia rozgrywa się w 1876 roku. Bohaterem jest szeryf Roy Pulsipher, który zostaje zastrzelony przez gang wyjętych spod prawa rzezimieszków. Dostaje jednak drugą szansę, gdy zostaje zwerbowany przez R.I.P.D, ale pomszczenie własnej śmierci musi poczekać, ponieważ trzeba uratować świat, gdy bramy
Być może będę mogła niedługo znaleźć dla ciebie coś bardziej atrakcyjnego. Spotkajmy się po pracy, omówimy szczegóły. Nie podejrzewałem w tym niczego dziwnego. Przecież to w końcu naturalne, że ze swoją nową gwiazdą (tak wtedy, naiwnie, o sobie myślałem, wstyd się teraz przyznać) nie chce rozmawiać przy innych pracownikach.
The Sims 4: Spotkajmy się to drugie większe rozszerzenie po The Sims 4: Witamy w Pracy. Nowy dodatek ma rozwijać to, co w serii najważniejsze - kontakty z innymi Simami.
Site De Rencontre Le Plus Populaire Au Québec. Home Książki Biografia, autobiografia, pamiętnik Spotkamy się kiedyś w moim Raju Książka Christel i Isabell Zachert to smutny pamiętnik, a zarazem hołd oddany ukochanej córce. Autorka, mama chorej na raka Isabell, opisuje ostatni rok życia dziewczyny. Lektura zawiera listy Isabell, fragment jej dziennika, oraz uczucia matki, która patrzy na swe umierające dziecko. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Podobne książki Oceny Średnia ocen 7,7 / 10 548 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści
FilmIn Dreams19991 godz. 38 min. {"id":"6393","linkUrl":"/film/W+moich+snach-1999-6393","alt":"W moich snach","imgUrl":" Małżonkowie Cooper mieszkają nad zalewem. Przed 30 laty było w tym miejscu miasteczko Northfield. Zalano je wodą. Paul Cooper jest pilotem, Claire ilustratorką książek.... więcejTen film nie ma jeszcze zarysu fabuły. {"tv":"/film/W+moich+snach-1999-6393/tv","cinema":"/film/W+moich+snach-1999-6393/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Małżonkowie Cooper mieszkają nad zalewem. Przed 30 laty było w tym miejscu miasteczko Northfield. Zalano je wodą. Paul Cooper jest pilotem, Claire ilustratorką książek. Do jej rysunków coraz częściej wkradają się niepokojące motywy śmierci. Męczą ją także nocne wizje, które bierze za przepowiednie zbliżających się śmierci. Widzi także chłopca uwięzionego w pokoju zalewanym wodą. Idzie na policję, nikt jej jednak nie wieży, także mąż, i zamykają ją w domu dla psychicznie kręcono w Amherst, Easthampton, Florence, Huntington, Northampton, Northfield, Southampton, Whately i Williamsburg (Massachusetts, USA), Fontana (Kalifornia, USA), New Castle (New Hampshire, USA), stanie Tennessee (USA), nad elektrownią wodną Fontana Dam (Karolina Północna, USA) oraz w Rosarito (Meksyk). to z oryginalnego opisu filmu? Jak tak, to niezła siara. Fabuła bardzo schematyczna, nic tutaj własciwie zaskoczyć nie może...Morderca jakiś taki nijaki, 30 minut przed końcem już wszystko wiadome, zrobiła się pod koniec własciwie zwykła sensacyjka (nie mówię tu o ostanich 3-4 minutach, które są naprawdę niezłe)...Z pozytywnych aspektów można podać jedynie dobrą ... więcej i nie moge go polecic, motywy tak oklepane, ze szkoda gadac. Akcja bardzo słaba, nie wiadomo o co wlasciwie chodzi, gdzie jest jawa, a gdzie sen. Dobrnelam jdnak do konca z ciekawosci, kto jest tym psychopatą i dlaczego to Pierwsza scena z zatopionym miastem jest nastrojowa i cudownie sfilmowana - naprawdę magiczna. Niestety, ta zapowiedź jest myląca, bo na tym kończy się magia tego filmu. Jak na niezwykły talent Neila Jordana, film jest mocno schematyczny. Szkoda bardzo dobrej roli Annette Bening. A
Komentarze do: Spotkajmy się w moich snach Full HD (2015) Lektor PL | Majtek2 anonim252 (*.*. 2016-12-18 23:00:33 +6 film dla ludzi dojrzałych bo ktoś młody tego nie zrozumie - samotna starość to koszmar Odpowiedz jamaj 2017-03-15 23:55:02 +3 @anonim252: Akurat w tym filmie nie ma nic o samotnej starości z jaką się spotkałem, socjalne mieszkanie zero rodziny ale opieka medyczna i kilkanaście takich małych domków. Kiedyś któraś w trakcie rozmowy z pewną panią powiedziałem że sam bym chciał dożyć takiego wieku na co pani odpowiedziała mi dość stanowczo że bym nie chciał. Odpowiedz anonim19 (*.*. wysłano z 2018-11-10 21:36:52 +4 Typowa samotna starość w naszym kraju pola golfowe naprzyklad Odpowiedz anonim76 (*.*. 2017-04-18 23:39:36 +4 Bardzo delikatny, ładnie zrobiony film o ladnym starzeniu się w samotności. bywa gorzej. można nie mieć na opłacenie światła, żadnych znajomych i perspektywę śmierci w mękach na raka. tak, że jej zazdroszczę. Odpowiedz m_gold 2017-03-20 23:00:02 +4 Piękny film dla dojrzałych odbiorców. Odpowiedz anonim52 (*.*. wysłano z 2017-02-04 20:27:50 +4 Boję się go obejźeć po waszych opisach jestem człowiekiem który właśnie prechodzinetap starosci ale nie zawsze samotnoci samotnosc wybieramy na ogul sami Odpowiedz anonim234 (*.*. wysłano z 2016-08-25 23:07:17 +4 ann79 2016-05-01 22:06:00 +3 Świetny film! Polecam :) 5***** Odpowiedz anonim182 (*.*. 2016-04-18 22:44:25 +3 Bardzo przyjemny film, szkoda,że tak szybko się skończył, dziękuję i polecam :) Odpowiedz anonim58 (*.*. 2016-09-01 23:16:14 +3 @anonim182: fajny,nie dla małolatów,oni jeszcze inaczej odbierają życie Odpowiedz anonim181 (*.*. wysłano z 2017-02-11 19:05:06 +2 Bardzo wzruszająca historia . Każdy z nas chciałby zestarzec się na własnych zasadach. Odpowiedz anonim76 (*.*. 2017-01-10 18:48:10 +2 Doskonały film. A taka starość byłaby zupełnie ok, jak dla mnie. Odpowiedz anonim236 (*.*. wysłano z 2016-06-06 14:06:54 +2 Bardzo dobry film... klimat... gra aktorska... majstersztyk - Polecam bo ja będę wracać do niego. Odpowiedz anonim19 (*.*. wysłano z 2019-09-29 18:01:27 0 Rewelacja ja mam 56 lat i to jest film dla starszych Odpowiedz anonim242 (*.*. wysłano z 2021-09-29 19:57:15 0 @anonim19: A ja mam 594 lata i uważam że to nie film dla takich smarkaczy jak ty co jeszcze nie dojrzeli by zrozumieć jego przesłanie... Odpowiedz anonim19 (*.*. wysłano z 2019-09-29 17:30:46 0 anonim7 (*.*. wysłano z 2018-09-23 20:47:26 0 anonim180 (*.*. 2018-06-23 22:20:48 0 Wcześniej to wszystko miało miejsce na marymoncie, ale później przenieśli na bonifratrów Odpowiedz Dobre KINO (ツ) A Blythe Danner gra i śpiewa świetnie! POLECAM Odpowiedz Nie tylko dla dojrzalych! Mi tez sie podobal a te czubki tez beda starzy jak ja i wszyscy inni ! Odpowiedz anonim126 (*.*. wysłano z 2017-09-10 21:39:36 0 anonim229 (*.*. 2016-08-11 23:41:14 0 ..niesamowity film......Polecam! :) Odpowiedz Więcej
Myszy budzą najczęściej skojarzenia negatywne. Według sennika myszy najczęściej są przestrogą przed kłopotami, ale mogą być też zwiastunem sukcesu. Jakie znaczenie ma sen, który przyśnił się tobie? Niesie za sobą przesłanie pozytywne czy negatywne? W naszych snach ukazują się niezrozumiałe dla nas obrazy i postacie. Powszechnie występują też różne zwierzęta. Budząc się rano próbujemy sobie przypomnieć swój sen i rozgryźć, czy ma on dla nas jakieś głębsze znaczenie. Jednym z częstszych motywów, jakie opisuje sennik, są myszy . Zwierzęta te wzbudzają w nas różne uczucia, ale wiele osób doszukuje się w nich negatywnego przesłania. Zwłaszcza, jeżeli się ich boimy. Czy rzeczywiście jest się czego bać? Jak powinniśmy rozumieć sen o myszach? Temu małemu ssakowi przypisuje się takie przymioty jak spryt, ciekawość świata i przebiegłość. Jego pojawienie się w naszych snach często ma zbliżone do tego interpretacje. Jednak oprócz tego sennik podkreśla, że myszy zwiastują kłopoty, konflikty, a czasem symbolizują tkwiące w nas lęki. Szczegółowe znaczenie będzie zależne od otoczenia myszy i tego, co robi. Gryzonie te nie są w domu mile widziane, dlatego też sny, w których się pojawiają, traktuje się jako ostrzeżenia. Sennik. Myszy w różnych kolorach Pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy przeanalizować jest kolor gryzonia. W senniku znajdziemy informację, że biała mysz ma symbolikę pozytywną i negatywną jednocześnie. Oznacza dla osoby samotnej, że czeka ją szczęśliwe małżeństwo. Jednak jeśli sen dotyczy kogoś po ślubie, na horyzoncie pojawią się problemy. Bardzo często biały gryzoń ma nas uspokoić, że problemy, którymi się akurat przejmujemy nie są poważne. Według sennika czarna mysz jest odzwierciedleniem wielu obowiązków, mogących nas przytłaczać. Natomiast szara myszka tłumaczona jest jako oznaka skromności oraz ubóstwa. Sen o myszach – jak zachowuje się gryzoń? Drugim aspektem, któremu warto się przyjrzeć, jest zachowanie zwierzęcia. Jak podaje sennik, mysz uciekająca , bądź też całe uciekające stado, to zwiastun nadchodzącego trudniejszego okresu w rodzinie, w którym pojawią się nieporozumienia i konflikty. Gdy sen o myszy dotyczy jej piszczenia, również jest to przestroga. Tym razem przed kłopotami natury finansowej. O niebezpieczeństwie opowiada sen o myszkach, które są głośne i chrobocą. Mając takie wizje, trzeba na siebie bardziej uważać. Osobom zmęczonym może się przyśnić mysz, która jest wystraszona, co ma nas ostrzegać przed wyczerpaniem organizmu. Jednocześnie sen o wystraszonej myszy może obrazować liczne kompleksy i niewielką wiarę we własne możliwości. Obserwacja tego, jak myszy jedzą, jest przez sennik interpretowana jako przestroga przed kimś, kto nam zepsuje humor. Pojawiająca się we śnie samica, jest oznaką, że mamy pełnego przebiegłości wroga. Sennik "myszy" – co my robimy we śnie? Sny o myszach mogą być bardzo zróżnicowane. Gryzonie możemy jedynie widzieć i nie brać w niczym udziału, a równie dobrze możemy stać się jednym z sennych bohaterów. Śniąc o tym, że łapiemy mysz, dostajemy przekaz, że czeka nas szczęście w nieszczęściu. Co wiąże się z tym, że początkowo mało optymistyczna sytuacja zmieni się na naszą korzyść. Zastanawiając się nad tym, co oznacza sen o myszach , dobrze jest przypomnieć sobie, czy gryzoń nie znajduje się w pułapce. Jest to dla nas znak, że po wielu trudach ważna sprawa zostanie nareszcie zamknięta. Sennik odpowiada, że jeżeli mamy zabijać myszy, sen jest przestrogą, żeby zwracać uwagę na swoje zachowanie, bo możemy sprawić jakiejś osobie przykrość. W senniku przeczytamy, że myszy martwe symbolizują długotrwałe kłopoty, które rozwiążą się same. Z kolei sen, w którym między nami a zwierzętami jest zgoda, świadczy o tym, że niebawem zdobędziemy szczerego i wiernego przyjaciela. Jedzenie myszy przez nas albo kogoś innego pojawiającego się w naszym śnie, to odzwierciedlenie dużych wyrzutów sumienia. Inne zwierzęta w śnie o myszach Sen o myszach nie musi dotyczyć tylko tych gryzoni. Powszechnie razem z nimi pojawiają się koty albo szczury. Co oznacza sen o myszach w takim wydaniu? W senniku czytamy, że kot i myszy w jednym śnie, mogą mieć kilka tłumaczeń. Łapanie gryzonia przez kota niesie przesłanie, że odniesiemy sukces, a nasze otoczenie obdarzy nas szacunkiem. Jeśli widzimy, że mysz przed kotem ucieka, czekają nas problemy miłosne. Inne znaczenie sennik przypisuje snom, w którym są myszy i szczury. Samo pojawienie się szczura jest postrzegane negatywnie i dotyczy podstępu i zdrady. Szczur to fałszywy przyjaciel, więc należy uważać na swoje otoczenie. Wspólne występowanie obu gryzoni, to symbol rywalizacji z kimś o serce wybranki. Jeżeli we śnie gonimy szczura, jest to dla nas przestroga, że nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę. A ugryzienie przez szczura ostrzega przed nadgorliwością. Zobacz też:Zobacz wideo: Czego nie jeść przed snem? Autor: Adrian Adamczyk
fot. Adobe Stock Nie mieszkam w Polsce. Wyniosłam się z kraju trzy lata temu. Tak, właśnie „wyniosłam się”, a nie „wyprowadziłam” ani „wyemigrowałam”. Ludzie, którzy mieszkali obok mnie, zmusili mnie swoim brakiem tolerancji i ironicznymi komentarzami do kroku, na który wcale nie miałam ochoty – do pozostawienia starzejących się rodziców i szukania szczęścia tam, gdzie nikt na mnie nie czekał. Jakoś się ułożyło, pewnie, ale nie będę kłamać, że było łatwo. Po co w takim razie to wszystko? Odpowiedź jest prosta: kobieta tylko dla jednej rzeczy może się tak poświęcić – dla miłości. I ja właśnie miłość pamiętam, uchodziłam w oczach swoich szkolnych kolegów za dziwadło: – Olka, szalik ci się ciągnie! – krzyczeli za mną, kiedy wbrew panującej modzie na odsłonięte głowy i gołe szyje ośmielałam się w ogólniaku szczelnie opatulać, gdy przychodziły mrozy. – E, zakonnica! – kpili innym razem, kiedy przychodziłam do szkoły ubrana w długą spódnicę. Nawet nauczyciele brali czasami udział w tej nagonce Kiedyś pani od fizyki powiedziała publicznie, że powinnam coś zrobić z oczami, bo z takimi grubymi szkłami to ja nigdy męża nie znajdę. Bolało? Pewnie, i to jak! Ale ja już jako małe dziecko, kiedy musiałam odpierać ataki starszych braci, opracowałam strategię radzenia sobie z takimi zaczepkami – po prostu kuliłam się w sobie i udawałam, że te wszystkie raniące słowa nie są skierowane do mnie. Z czasem zaczęłam sobie wyobrażać, że jestem gwiazdą, którą wszyscy podziwiają. Żyłam jakby w dwóch światach. W tym prawdziwym, realnym byłam Kopciuszkiem, w tym wymyślonym – królową że rodzice musieli widzieć moją postępującą izolację i samotność, jednak nie robili nic, żeby mi pomóc. Chyba sami wstydzili się tego, że urodziła im się taka córka. Nie mam do nich o to żalu. Wychowywali piątkę dzieci, w tym czterech chłopaków, prawdziwych łobuziaków. Starali się wszystko nam zapewnić, a byli tylko prostymi ludźmi po szkole podstawowej. Poza tym, kto to kiedyś słyszał o tym, że dziecko trzeba czasami przytulić, żeby wyrosło na ludzi, albo że dobre słowo nieraz lepsze od bułki z czekoladą? To były fanaberie. Nie miał kto rodzicom takich mądrości naopowiadać. Raz, jak miałam ze trzy lata, lekarz w rejonowej przychodni powiedział matce: – Nią niech sobie pani głowy nie zawraca. Operacja jakaś może by i była, ale to by trzeba w Warszawie, wie pani, gdzie tu u nas na wsi… a to i koszty są, sama pani rozumie. Cieszyć się trzeba, że z głową na razie w porządku, i przyuczyć do jakiegoś zawodu, żeby pani miała pociechę. Robotnica w fabryce nie potrzebuje dobrych oczu – okulary kupić i już można nakrętki na butelki zakładać! I matka go posłuchała, bo co innego miała zrobić? Przyuczała mnie od małego, że prochu nie wymyślę. Co z tego, że byłam najlepszą uczennicą w klasie i dzięki uporowi ciotki poszłam nawet do ogólniaka – znałam swoje miejsce w szeregu, wiedziałam, że jestem inna, gorsza, że może i zawód jakiś w końcu znajdę, może po znajomości, ale co z tego, dla kogo to wszystko – skoro za mąż nigdy nie wyjdę. Musiało po mnie być widać to niskie poczucie własnej wartości, bo i powodzenia nigdy specjalnie nie miałam. Pogodziłam się z tym w lata szły, do naszej wioski przyszło nowe, najpierw maszyny do pisania, potem komputery, a potem to, co dla mnie okazało się najważniejsze – Internet. To było dla mnie prawdziwe okno na świat! Pracowałam już wtedy w kadrach w naszej miejscowej mleczarni, kończyłam nudną robotę o szesnastej i biegłam do domu, przed ekran. Szukałam. Wiadomo, czego może szukać młoda dziewczyna – miłości. Po kilku tygodniach znałam już wszystkie portale randkowe, a po kolejnych kilku – wysłałam swój anons. „Nie takie znajdują przez sieć królewiczów z bajki” – myślałam sobie. „Czemu mnie nie miałoby się trafić?” Mój kuzyn w ten sposób poznał żonę. W telewizji co i rusz pokazywali pary, które poznały się w wirtualnym świecie. A mnie tak marzyła się gromadka dzieci… Postanowiłam spróbować. Opisałam się prawdziwie, może nawet dodałam tu i tam złe słowo. „Jak ma się zakochać, to musi znać prawdę” – myślałam. Więc napisałam, że mam dużą wadę wzroku, już raczej nieoperowalną, że kiepski ze mnie rozmówca, bo wolę słuchać, że nigdy nie byłam nigdzie poza tym swoim grajdołkiem. Kiedy to wysyłałam, przebiegło mi nawet przez myśl: „Chyba przesadziłam – kto by chciał poznawać takiego potwora?” – ale mail już poszedł, za późno było na zmiany. Następnego dnia nie mogłam bardziej naocznie przekonać się o prawdziwości powiedzenia – „każda potwora znajdzie swojego amatora”. Skrzynkę miałam po prostu zapchaną anonsami! Pisali młodzi i starzy, bywalcy zakładu karnego, a także zupełnie normalni chłopcy z małych miejscowości. Tylko dwa listy były niestosownymi żartami i oczywiście od razu wyrzuciłam je do kosza. Mężczyźni pisali, że na kogoś takiego, zwyczajnego, z problemami, czekali. Pisali, że chcą się spotkać, że na zdjęciu jestem śliczna, a okulary mam po prostu źle dobrane. Te wszystkie słowa były takie pozytywne, tak dodawały mi energii – nie mogłam się nacieszyć! Mogłabym odpisać na co najmniej dziesięć wiadomości – od razu jednak moją uwagę zwrócił Rafał, który przedstawił się jako programista z Lublina. Aż się zdziwiłam, że taki przystojny chłopak jest samotny: ciemnowłosy, o mądrych, brązowych oczach. Napisałam do niego pierwszy list – a Rafał odpisał. Przez następne dwa miesiące nasza korespondencja nie ustawała ani na jeden dzień. Pisaliśmy do siebie o wszystkim: ja o przykrościach w pracy, on o kłopotach w domu (jego ojciec był alkoholikiem). Podnosiliśmy się wzajemnie na duchu, a czasem po prostu flirtowaliśmy. Nigdy nie czułam się równie szczęśliwa. Nawet matka kiedyś stwierdziła: – A co ty tak siedzisz przy tym komputerze? Zakochałaś się czy co? A ja mogłam jej wtedy odpowiedzieć z całym entuzjazmem: – A wyobraź sobie, że się zakochałam! Matka oczywiście wzruszyła tylko ramionami Mruczała pod nosem „a kto by tam chciał takiego nietoperza”, ale nie przejęłam się tym wtedy wcale. Miałam energię, żeby góry przenosić. Z czasem zaczęliśmy z Rafałem rozmawiać przez telefon. Jak mi się podobał jego głos: taki ciepły, męski! Już widziałam siebie w białej sukni u jego boku… Dziwiło mnie jednak, że Rafał nie proponuje spotkania. „Może jednak się boi rozmawiać twarzą w twarz z okularnicą?” – przechodziło mi przez myśl. „Może jednak nie traktuje tej znajomości, tak poważnie jak ja?”W końcu nie mogłam dłużej wytrzymać i zapytałam go wprost, dlaczego nie chce się spotkać. Rafał długo nie odpisywał. W końcu dostałam krótką wiadomość: – Nie powiedziałem ci ważnej rzeczy o sobie. Nie mam odwagi. Jeśli chcesz, spotkajmy się w Warszawie o dwunastej w najbliższą sobotę. Jeśli chcesz. Potem się wyłączył. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca przez te kilka dni, najgorsze myśli przechodziły mi przez głowę. „Jest żonaty? Jest księdzem? Nie chce mnie i nie umie powiedzieć tego wprost?!” W sobotę z samego rana wyjechałam do Warszawy. Matce powiedziałam, że jadę do ośrodka szkoleniowego – wiedziałam, że tego nikt nie będzie się czepiał. Ubrałam się ładnie, ale dość oficjalnie. „Może faktycznie powinnam pomyśleć o jakimś kursie” – pomyślałam nawet. Kiedy pociąg podjeżdżał na peron Dworca Centralnego, nie potrafiłam powstrzymać się od wyglądania przez okno. Umówiliśmy się, że Rafał będzie miał kolorowe tulipany. I miał je, zobaczyłam od razu… ale wcześniej zobaczyłam koła, szyny, znajomą kurtkę, którą tyle razy widziałam na fotografii, przyciski, czarną ramę… Rafał jeździł na wózku inwalidzkim. Był niepełnosprawny Nie wiem, dlaczego od początku nie przyszło mi to do głowy. Może dlatego, że wydawało mi się, że skoro ja nie widzę dobrze, to mój ukochany nie będzie miał oporów przed przyznaniem się do swojego kalectwa? Ale jednak okazało się, że miał opory. Chyba musiał dostrzec moją niepewną minę, bo powiedział szorstko: – Ot, i cała bajka o królewiczu prysła. To cały ja. Wsiadaj w pociąg powrotny. Miał ten sam ciepły, radiowy głos, który znałam z telefonu. Nie bacząc na ludzi dookoła, rzuciłam mu się na szyję. – Tak się cieszę, że cię widzę! – powiedziałam tylko. Szybko zapanowałam nad swoim zaskoczeniem, bo dla mnie nie miało znaczenia, że on nie może chodzić, gdyż już wcześniej go pokochałam… Poszliśmy na kawę, potem na sałatkę, i na spacer. Rafał opowiedział mi o wypadku, który miał siedem lat temu. To on zmienił całe jego życie. Wcześniej był wesołym, beztroskim chłopakiem. Ścigał się w nielegalnych rajdach samochodowych. To właśnie one przyniosły mu kalectwo. Miał dziewczynę, chodził z nią cztery lata. Mieli plany na przyszłość. Ale ona nie wytrzymała presji, przestraszyła się chłopaka – kaleki. Po czterech miesiącach powiedziała tylko jedno słowo: – Odchodzę. Rafał nie umiał sobie znaleźć miejsca, nie potrafił pogodzić się z tym, że do końca życia będzie jeździł na wózku inwalidzkim. Próbował nawet popełnić samobójstwo. Kiedy o tym mówił, nie potrafiłam przestać go obejmować. Chciałam go chronić do końca życia! – … potem jednak przejrzałem na oczy, doceniłem, że żyję – mówił tymczasem Rafał. – Przecież ten wypadek mógł się skończyć dużo gorzej. Dokończyłem studia, zacząłem pracę. Mam szczęście – nieźle zarabiam, mam bardzo nowoczesny wózek. Praktycznie wszędzie dojadę. Jestem między ludźmi, wysportowany, młody, regularnie chodzę na rehabilitację, biorę udział w zawodach dla osób na wózkach i nawet mam pewne sukcesy – uśmiechnął się. – W końcu zrozumiałem, że życie przede mną. I uwierz mi, nigdy nie miałem problemu, żeby powiedzieć komuś, że jeżdżę na wózku. Dopiero kiedy poznałem ciebie… Wiedziałem, że to coś wyjątkowego… Tak się bałem, jak zareagujesz! – przytulił mnie mocno, a ja poczułam, jakby cały świat zatańczył wokół mnie. Tym bardziej gdy Rafał dodał: – Na żywo jesteś o wiele piękniejsza niż na zdjęciach! To był wyjątkowo długi dzień Potem przyszły następne, jeszcze dłuższe i jeszcze piękniejsze. Musiałam wynajdywać coraz to nowe preteksty żeby dojeżdżać do Warszawy, ale i tak sprawy nie dało się długo ukrywać. Pewnego dnia ojciec zagadał znad gazety: – Co za gacha znalazłaś w tej stolicy? Pewnie taki sam jak ty, nietoperz! – Skąd! – oburzyłam się. – To wspaniały chłopak… – Skoro taki wspaniały, to dlaczego go nie przywieziesz pewnego dnia? – zakpił brat. A ja pomyślałam wtedy: „Właśnie, dlaczego? Jak czuje się Rafał, kiedy ciągle spotykamy się na mieście, kiedy nigdy nie zapraszam go do siebie? W końcu mieszkam zaledwie trzydzieści kilometrów od stolicy, gdzie się umawiamy? Może ja się podświadomie go wstydzę? – Dobrze, w takim razie przyjadę z nim w sobotę – powiedziałam nie była dobra decyzja. Powinnam była przewidzieć, że moja rodzina, która nigdy nie dała mi wsparcia w moich kłopotach, nie będzie umiała zachować się ciepło albo chociażby kulturalnie wobec osoby na wózku. Prawdę mówiąc, nie sądziłam nawet, że zdolni są do pokazania tak dziwacznego, nietolerancyjnego zachowania. Mama już na wejściu zrobiła się blada na widok Rafała i uciekła do kuchni, mrucząc coś o tym, że „to takie buty”. Ojciec dla odmiany poczerwieniał i udawał, że nie może się schylić, by podać mojemu ukochanemu rękę. Nigdy w życiu nie czułam się tak upokorzona. Miałam ochotę wyjść, trzaskając drzwiami i nigdy do nich nie wracać. Rafał starał się jednak robić dobrą minę do złej gry – ściskał mocno moją dłoń, jakby dając mi do zrozumienia, że nie z takimi ludźmi przyszło mu się w życiu spotykać, i że wie doskonale, co robić. Żartował, pokazywał im, że człowiek niepełnosprawny ruchowo jest taki, jak każdy z nas – z wadami i zaletami. To jednak najwyraźniej nie przekonało mojej rodziny. Ojciec w pewnym momencie wyjął nawet z barku wódkę, ale po chwili schował ją mrucząc: – No tak, pan przecież nie może… Miałam ochotę silnie nim potrząsnąć: „A czemu to niby nie może?! Rafał nie jest chory na żołądek, nie bierze żadnych antybiotyków i nie jest w ciąży! On tylko nie może chodzić!”. Oczywiście nie zależało mi na tym, żeby mój ukochany upił się podczas pierwszej wizyty w moim domu, chciałam po prostu, żeby moja zacofana rodzina przestała go traktować jak kogoś innego od nich! Nic z tego. Oni widocznie nie umieli inaczej. Zachowanie moich rodziców to jednak nic przy tym, co wyprawiali moi bracia. Jeden z nich spytał Rafała: – Jak ty z moją siostrzyczką ten tego, na tym całym ustrojstwie? Rafał chyba nawet chciał mu coś odpowiedzieć, ale machnęłam ręką, że nie warto – do tych ludzi nigdy nic nie dotrze. Oczywiście prawdziwe piekło zaczęło się dopiero po tym, kiedy odprowadziłam Rafała do pociągu. – Wiedziałam, że to się tak skończy! – krzyczała matka, płacząc jednocześnie. – Jak ty sobie wyobrażasz całe życie, tu go wnieś, tu go umyj? Starałam się wytłumaczyć, że Rafał jest całkowicie samodzielny, że ma wspaniałą pracę, że jest cudownym, opiekuńczym człowiekiem, którego kocham… Ale jak grochem o ścianę! – Zabraniam się tu pokazywać temu chłopakowi! – wykrzyczał w końcu ojciec. – Nie będzie mi tu wstydu robił na całą wieś! Już i tak gadają, żeś stara panna, to teraz … ech! Rzecz jasna nie zamierzałam rezygnować z miłości. Wiedziałam, że Rafał jest tym jedynym na całe życie, więc po prostu zgodziłam się na spotkania w Warszawie. Tematu mojej rodziny nie poruszaliśmy, choć początkowo mój ukochany próbował ich usprawiedliwiać: – To dla nich nowa sytuacja, niektórzy potrzebują trochę więcej czasu, żeby się przyzwyczaić… Nie protestowałam, ale dobrze wiedziałam, że mojej rodzinie żaden czas nie wystarczy. Zbyt dobrze pamiętałam, jak upokarzano mnie w dzieciństwie z powodu wady wzroku. Zaczęłam rozumieć, że jeśli chcemy być szczęśliwi musimy zamieszkać gdzieś z dala od tej wioski. Oczywistym było, że w Warszawie rodzina szybko mnie znajdzie. Zresztą to miasto też czasami denerwowało nas brakiem podjazdów dla wózków czy wysokimi rozważać wyjazd za granicę. Rafał kilka razy był w innych krajach, ale ja nigdy nie opuszczałam swojego grajdołka. Nie znałam języka. Wyjazd mnie przerażał, wiedziałam jednak, że to nasza jedyna szansa. Nie powiedziałam rodzinie, że opuszczam ich dom. Zdawałam sobie sprawę, że nikt specjalnie nie będzie za mną pła Niestety, nie dotarło. Ale to wiem dopiero teraz, po czasie... Zamieszkaliśmy w miasteczku na północy Włoch. Wolę nie mówić w jakim, ludzie są różni. Rafał szybko znalazł tu pracę – programistów zawsze potrzeba, jak się okazuje. Nieźle zarabia. Tu, gdzie mieszkamy, nikt się nie dziwi temu, że on jeździ na wózku. Nikt nie pytał go o to przy zatrudnianiu, a w jego biurowcu jest winda, więc nie ma problemu z dostaniem się do swojego biurka. Nie chcę przez to powiedzieć, że w Polsce wszędzie miał problemy – przecież też pracował i też go bardzo ceniono. Po prostu trafiał na wspaniałych ludzi. Tylko moja rodzina… Będziemy mieli dziecko. To prawdziwy cud, bo wielu mężczyzn z problemami Rafała ma kłopoty z daniem nowego życia. Nam się jednak udało! Nie możemy się doczekać! Latem przyjdzie na świat mały Romano. Zdecydowaliśmy się dać mu włoskie imię, bo chyba nie wrócimy już do Polski. Choć tęsknię za krajem, to jednak dopiero tutaj uwierzyłam w siebie, i w to, że mogę być szczęśliwa. Odkładamy pieniądze na operację oczu dla mnie. Wierzę, że pewnego dnia mentalność ludzi w takich małych miasteczkach się zmieni i będzie tam można normalnie żyć – wtedy od razu wsiadamy w samolot. Na razie jednak jest jak jest. Wczoraj dostałam list. Nie mówiłam nic Rafałowi, nie chciałam go martwić. Matka pisała, że widziała w telewizji reportaż o Polakach grzebiących w śmietnikach. Pytała, czy to my i radziła mi „rzucić czym prędzej tego kalekę”. Wyrzuciłam ten list do kosza. Trudniej wyrzucić żal z serca… Wciąż jednak mam nadzieję, że do rodziców w końcu dotrze, że niepełnosprawni mają takie samo prawo do miłości jak każdy inny! Dokładnie tak samo kochają! Więcej listów do redakcji: „2 lata po ślubie mój ukochany mąż zginął w wypadku. Teściowa chce odebrać mi mieszkanie, bo było jej syna”„Odszedłem od żony, bo… mi się znudziła. Zamiast nudnej żony miałem teraz w łóżku o 20 lat młodsze dziewczyny”„Zrobiłem dziecko dziewczynie, do której nic nie czułem. Syn miał 2 lata, gdy zginęła w wypadku. Zostałem z nim sam”
spotkajmy się w moich snach