Kliknij tutaj --> 🌚 wyjebane miej i sie smiej
Dam ci znać, kiedy nie będę miał wyjebane na twój szacunek. Ich lasse es Sie wissen, wenn ich einen Scheiß auf Ihren Respekt gebe. Samson jest zimnokrwistym mordercą który ma na ciebie wyjebane. Samson ist ein eiskalter Killer, dem bist du scheißegal. Brachu, masz wyjebane "jaja." Bruder, du hast riesige Eier.
See more of Wyjebane miej, z frajera się śmiej, z życia korzystaj, radością tryskaj :33 on Facebook. Log In. or
Miej wyjebane A będzie Ci dane . 2,041 likes. Sieemka ! :) Wysyłajcie swoje foty na : miejwyjebaneabedziecidane625@wp.pl Admini : Mania < 33 , G
Miej Wyjebane A bedzie Ci Dane x3. ١٣ تسجيل إعجاب. Niema co się oszukiwać połowa osób odeszło a druga połowa osób jeszcze odejdzie.! .:
Miej wyjebane, a będzie Ci dane .! czwartek, 18 października 2012. Aa tak mi minął dzionek .;) Ojojojoj ciężki dzień dzisiaj aczkolwiek nie narzekam aż tak
Site De Rencontre Le Plus Populaire Au Québec. napisał/a: Unwanted 2010-03-11 21:54 Pomocy... Prosze... Nie moge juz tego dluzej wytrzymac... Nie wiem co mi jest i to najgorsze... Najczęściej to dzieje się w szkole. Siedzę gdzieś na uboczu, gdzie jest jak najmniej ludzi. Mam wrażenie, że wszyscy mnie obgadują i się ze mnie śmieją. Mało tego bardzo szumi mi w głowie. Idąc do szkoły wydaje mi się, że ludzie chcą mnie okraść i mnie śledzą. Jaki głos nie usłyszę wydaje mi się, że należy do kogoś kogo znam i ta osoba mnie właśnie obgaduje. W ogóle nie wyrażam uczuć twarzą. Nie rozmawiam w szkole z nikim, jeśli nie ma takiej konieczności. Jestem dla wszystkich nienormalna i tak już pozostanie do końca tej szkoły. Chciałabym nauczanie indywidualne, ale nie mam pojęcia jak je załatwić. Mam też (bardzo) dziwne sny (z udziałem wielu ludzi z otoczenia), jeśli to ma w ogóle jakieś znaczenie. Wracając do moich dziwnych zachowań, często też chce mi się płakać bez powodu. Mam jakieś takie napady. Ostatnio popłakałam się na ulicy i ludzie na mnie dziwnie patrzyli, przynajmniej w moim odczuciu. Potem mam nagle ataki śmiechu, wariuję, biegam po domu i mi odbija. Unikam także towarzystwa ludzi nie tylko w szkole. Gdy widzę, że ktoś idzie do tego sklepu co ja i jest w nim więcej niż paru ludzi, natychmiast wychodzę. Gdy ktoś się na mnie gapi wbijam wzrok w podłogę i idę tą drogą gdzie jest mniej ludzi. Myślałam, że to fobia społeczna, ale rodzice mówią, że sama sobie wmawiam choroby, to normalne w moim wieku, każdy to ma... Taa, jasne każdy to ma. Inni chodzą do tej durnej szkoły z uśmiechem na twarzy, a ja na ulicy oglądam się czy nikt mnie nie śledzi i nie podsłuchuję. Nie mogę tego wytrzymać. Najchętniej zaszyłabym się w domu. Brałam kiedyś jakieś leki w aptece na depresję, bo myślałam, że mam depresję. Może i ją mam, ale te leki mi nic nie dały. Bo były na receptę, pewnie dlatego. Byłam u psycholog, ale mi w ogóle nie pomogła. Rozwiązywałyśmy durne zadania, uśmiechała się głupkowato, zmuszała mnie do kontaktu wzrokowego i spowiadania się jej "jutro będzie lepiej, uśmiechnij się, życie jest piękne". W ogóle mi nie pomogła i bardzo źle wspominam tą wizytę. Chciałam iść znowu, ale boje się, że znowu będzie tak samo. Myślałam też o psychiatrze, ale za każdym razem jak się rejestruje jednak nie idę ze strachu. Nie wiem, czy mi coś naprawdę jest, czy nie. Wiem, że jestem dziwna i coś jest nie tak, ale czy to choroba, czy to przejdzie, czy co to jest? Nie mogę nigdzie wyjść, bo słyszę głosy i boję śledzenia, obgadywania, okradnięcia... Mam też wrażenie, że ktoś mnie chce zabić niekiedy. Obcy człowiek którego nic nie obchodzę. Nie umiem pohamować tych myśli. W towarzystwie ludzkim boli mnie głowa, brzuch, kołotaje serce (nie wiem jak się piszę to słowo, ale chyba wiecie o co mi chodzi), pocę się i robi mi się niedobrze. Jak mogę to uciekam, jak nie to denerwuję, stresuję i ciągle robie z siebie idiotkę. Nie umiem w ogóle pracować w grupach, bo wpadam w szał, nie odzywam się i ciągle patrzę na zegarek kiedy koniec tych tortur. Dodam też, że prawie nic nie jem. Śniadanie - najczęściej nie jem, obiad - np. sałata, kolacja - zazwyczaj nie jem. Ciągle prez to chudnę. Nie wiem czy to nie jadłowstręt, ale jak juz sie zmuszę to przeciez moge normalnie zjesc. Czuje ze jak nie jem to bede silniejsza psychicznie w szkole. Wiem ze jestem glupia... CO mi jest?? napisał/a: Agusia1982 2010-03-12 08:42 Masz prawdopodobnie początki schizofreni. Idz do psychiatry to nic strasznego....ważne by było dobry bo na różnych lekarzy trafić można jak sama pisałaś. Lekarz psycholog,który nie rozpoznał u Ciebie zaburzeń jakie masz...i mówił "będzie lepiej"no to co to za lekarz. Rodzicom się nie dziw ktoś kto nie ma czegoś podobnego na pewno nie normalne. Poczytaj o schizoferni bo jest wiele róznych od paranoidalnych poprzez hebefreniczną aż do nie okreslonej. napisal(a):Osoby ze schizofrenią cierpią z powodu objawów psychotycznych. Są to omamy (=halucynacje - spostrzeżenia powstające bez bodźców zewnętrznych), złudzenia (=iluzje - odbieranie rzeczy innymi niż są one w rzeczywistości), urojenia (poglądy lub sądy, fałszywe mocno podtrzymywane przez chorego bez względu na racjonalne kontrargumenty), zaburzenia myślenia i lęk. Urojenia, złudzenia i omamy to tak zwane wytwórcze objawy psychotyczne. W dalszym etapie rozwoju choroby pojawiają się objawy negatywne, czyli wycofanie z życia, ograniczenie inicjatywy, spłycenie emocji. Pacjenci ze schizofrenią często wycofują się z życia społecznego, np. mają kłopoty w kontaktach a otoczeniem, źle funkcjonują w warunkach stresu. Charakterystyczne są także zaburzenia myślenia, które powodują pogorszenie wyników w nauce lub pracy. Często bywa,że traci się kontakt z rzeczywistością i można nie zdawać sobie sprawy z choroby dlatego lepiej działaś poki wiesz ,że coś jest nie od psychiatry,opowiedz szczerze o tym co czujesz,może być ciężko ale jesli zostanie prawidłowo przeprowadzona terapia będziesz mogła żyć bez tych odczuć,które Cię napisał/a: k23 2010-03-12 14:36 Unwanted napisal(a):Wracając do moich dziwnych zachowań, często też chce mi się płakać bez powodu. Mam jakieś takie napady. Ostatnio popłakałam się na ulicy i ludzie na mnie dziwnie patrzyli, przynajmniej w moim odczuciu. Potem mam nagle ataki śmiechu, wariuję, biegam po domu i mi odbija. jak to robisz?:o To jest zarabiste. Powiem Ci ze najwieksi mistrzowie potrafia to samo! Michalczewski np potrafi w jednej chwili ze strachu przejsc na błogi spokoj przed walka. To nie jest choroba tylko po prostu nauczyłas sie niezłej strategii tylko w złym kierunku. Powiedz mi jak to robisz to bede Ci wstanie pomoc. Skad wiesz kiedy masz sie popłakac? musisz miec jakies mysli, jakies odczucia co do tego kiedy to ma nastapic. Co tam sobie myslisz? Na co chciałabys to zamienic? Zamiast placzu jakie uczucie chciałabys powodowac? A smiech? smiech jest genialny. Stany głupawki to najlepsze co moze Cie spotkac bo sprawiaja ze człowiek czuje sie wspaniale. I tak nie zwracasz uwagi na opinie innych wiec mozesz smiec sie zupełnie bez powodu. Zawsze. Jesli chodzi o ludzi to skad masz o nich takie przekonanie ze np chca Ci cos zrobic? Po co wbijasz wzrok w podłoge i ich unikasz? Co za tym stoi?Unwanted napisal(a):Mam wrażenie, że wszyscy mnie obgadują i się ze mnie śmieją Potrafisz robic naprawde fajne dzikie rzeczy a boisz sie bycia obgadana? Wyobraźż sobie co by było gdybys na te sprawy zaczeła spogladac z perspektywy smieja sie bo ktores z nich opowiedziało własnie jakis zart. A Ty? A Ciebie to interesuje jak opady sniegu w Bułgarii i napisal(a):Nie rozmawiam w szkole z nikim, jeśli nie ma takiej konieczności. Co bys ie musiało stac bys rozmawiała? A co gdybys znalazła jakas fajna osobe z która mozesz spedzic czas? Jaka ta osoba musiałaby byc? Co by sie musiało stac bys sie z nia dogadała?Unwanted napisal(a):Byłam u psycholog, ale mi w ogóle nie pomogła. a czego dokładnie oczekujesz? Co chiałabys zmienic? i w jaka strone?Unwanted napisal(a):Nie mogę nigdzie wyjść, bo słyszę głosy to Twoj dialog wewnetrzny. Kazdy tak ma. Przyłóz jezyk do podniebienia albo wyciagnij i złap sie za niego. Spróbuj wtedy cos do siebie powiedziec:)Unwanted napisal(a):Mam też wrażenie, że ktoś mnie chce zabić niekiedy. Jakbys sie chciała czuc zamiast tego?Unwanted napisal(a):Nie umiem pohamować tych myśli. W towarzystwie ludzkim boli mnie głowa, brzuch, kołotaje serce (nie wiem jak się piszę to słowo, ale chyba wiecie o co mi chodzi), pocę się i robi mi się niedobrze. Pohamowac myslenia sie nie da. Ale da sie zmienic to co myslisz. Tresc jest całkowicie zmienialna ale musisz wiedziec na co chcesz toz mienic. pytanie wyzej tego sie włąsnie dotyczy. Co do objawów Jakie mysli je powoduja? Człowiek w pakiecie urodzinowym dostaje standardowo czysty zestaw i robotki społeczne programuja Cie prospołecznie. U Ciebie poszło inaczej byc moze przez jakies wdrukowanie a byc moze przez cos innego. Pomysl o tym co najgorszego sie moze stac i przejdz do tego tematu: i usun te przekonania. Zastanow sie nad tym jaka chcesz byc i co chcesz sie czuc?Unwanted napisal(a):Czuje ze jak nie jem to bede silniejsza psychicznie w szkole Czym zastapisz te przekonania ktore napisal(a):Nie umiem w ogóle pracować w grupach A mozesz dowiedziec sie np z netu jak to sie pracuje w grupach? Czuje ze jak nie jem to bede silniejsza psychicznie w szkole.[/quote] co oznacza dla Ciebie bycie silniejsza psychicznie? Jak to ze nie jesz sprawia ze jestes silniejsza? Masz naprawde niezłe strategie w sobie i gdy odpowiesz na moje pytania zrobimy tak by ukierunkowac je we własciwa strone. To co piszesz to nie choroby, Ty po prostu opanowałas zupełnie inne strategie w zyciu niz wiekszosc ludzi. Zaraz po tym jak zmienisz ich kierunek mozesz wykorzystac np ta pewnosc tego ze nie potrafisz odnaleźć sie w grupie do tego zebys była pewna tego ze zawsze sobie poradzisz i potrafisz sie swietnie dogadywac. Podpowiem Ci jak zdobyc potrzebne do tego umiejetnosci i zTwoja strategia nauka pojdzie bardzo szybko. Pozdrawiam napisał/a: Unwanted 2010-03-12 20:44 K23 napisal(a):jak to robisz?:o To jest zarabiste. Powiem Ci ze najwieksi mistrzowie potrafia to samo! Michalczewski np potrafi w jednej chwili ze strachu przejsc na błogi spokoj przed walka. To nie jest choroba tylko po prostu nauczyłas sie niezłej strategii tylko w złym kierunku. Powiedz mi jak to robisz to bede Ci wstanie pomoc. Skad wiesz kiedy masz sie popłakac? musisz miec jakies mysli, jakies odczucia co do tego kiedy to ma nastapic. Co tam sobie myslisz? Na co chciałabys to zamienic? Zamiast placzu jakie uczucie chciałabys powodowac? A smiech? smiech jest genialny. Stany głupawki to najlepsze co moze Cie spotkac bo sprawiaja ze człowiek czuje sie wspaniale. I tak nie zwracasz uwagi na opinie innych wiec mozesz smiec sie zupełnie bez powodu. Zawsze. Ale ja nie wiem jak to robie! Ja w ogole siebie nie rozumiem. I nikt mnie nie rozumie i ja o tym doskonale wiem. Jakos tak nagle chce mi sie plakac, albo smiac, to samo z siebie przychodzi nawet o niczym nie musze myslec. Wlasciwie to jak ide ulica to glownie mysle o tym kiedy juz w koncu bede w domu bo wszyscy sie na mnie gapia i mnie obgaduja czy cos, ja wiem ze to nie prawda ale tak mysle i nie moge tego pohamowac. Zamiast placzu wolalabym sie smiac ale jak sie smieje to mam wrazenie ze smieje sie jak kretynka a wiec zadko sie usmiecham. Ja wlasnie za duzo zwracam uwage na opinie innych. Jestem przewrazliwiona. Jakas krytyka i juz wpadam w zalamanie. Kiedys w ogole mnie nic nie obchodzilo. Nie wiem co sie ze mna stalo. K23 napisal(a): Jesli chodzi o ludzi to skad masz o nich takie przekonanie ze np chca Ci cos zrobic? Po co wbijasz wzrok w podłoge i ich unikasz? Co za tym stoi? Mam dosc niebezpieczna dzielnice i nieraz jakis alkoholik do mn podszedl moze stad to przewrazliwienie. A z tym ze chca mnie zabic to nie wiem dlaczego tak mam po prostu sama z siebie się tak czuje jakby cos wewnatrz mnie mi kazalo tak odczuwac a ja bym nie chciala. Wbijam wzrok w podloge bo czuje ze wszyscy ludzie sie na mnie gapia na ulicy, maja mnie za idiotke, wariatke, inna... a ja ich pewnie gowno obchodze ale nie umiem juz inaczej. A poza tym zauwazylam ostatnio ze czego sie ktos na mnie naprawde na ulicy gapi i to zazwyczaj grupy osob a nie pojedyncze jednostki. Bardzo mnie to irytuje i musze przyspieszac nieraz sie wywalajac na ulicy...K23 napisal(a): Co bys ie musiało stac bys rozmawiała? A co gdybys znalazła jakas fajna osobe z która mozesz spedzic czas? Jaka ta osoba musiałaby byc? Co by sie musiało stac bys sie z nia dogadała? Nienawidze mojej szkoly i klasy wiec nie ma w ogole takiej mozliwosci bym z nimi zamienila slowo. Wszyscy mnie maja za walnieta i glupia, nieraz slyszalam. Jestem jednym z glownych tematow w mojej szkole, do ktorej zreszta chodze niechetnie i bardzo rzadko. Po szkole z kims z przyjaciol moge spedzic dobrze czas ale potem musze znowu isc do szkoly i te durne mysli wracaja. Z moich przyjaciol to tylko kilku wie ze ze mna jest cos nie tak i nie lubie byc w towarzystiwe wielu ludzi a wiec nie mozna np ze mna isc do sklepu. Nie lubie ludzi ktorzy naciskaja mnie bym z nimi gadala itd a w realu mam takich pelno, dlatego unikam takich miejsc.. Nie ma mozliwosci bym sie dogadala z moja szkola po prostu. Nienawidze ich i oni mnie. Chodze tylko kiedy naprawde musze..K23 napisal(a): a czego dokładnie oczekujesz? Co chiałabys zmienic? i w jaka strone? Chce sie dowiedziec czemu mnie to obchodzi co o mnie inni mysla i czemu jestem taka przewrazliwiona. Co chcialabym zmienic? Wszystkich ludzi z mojego otoczenia, ale skoro to niemozliwe to zaczne od siebie, tylko nie wiem jak i chce by mi ktos pomogl. K23 napisal(a): to Twoj dialog wewnetrzny. Kazdy tak ma. Przyłóz jezyk do podniebienia albo wyciagnij i złap sie za niego. Spróbuj wtedy cos do siebie powiedziec:) No nie wiem czy to dialog wewnetrzny... Czasem te glosy sie w mojej glowie kloca tylko tak bezsensu, a moze to jeden glos juz sama nie wiem. Z jezykiem robie praktycznie wszystko jak jestem na zewnatrz, chowam, wyciagam, unosze, gryze. Ale nic mi to nie daje bo czuje sie tak samo glupio. A gadam do siebie ostatnio czesto o ile mozna to nazwac rozmowa. Bo raczej to siebie wyzywam i rycze. K23 napisal(a): A mozesz dowiedziec sie np z netu jak to sie pracuje w grupach? Nie ale tylko napisalam jak mi sie pracuje z ludzmi. Chyba takie cos jest istotne. K23 napisal(a): co oznacza dla Ciebie bycie silniejsza psychicznie? Jak to ze nie jesz sprawia ze jestes silniejsza? Jak juz wspomnialam to do konca sama siebie nie rozumiem. Wiekszosc ludzi z mojego otoczenia jest glupich i grubych a wiec panicznie boje sie ze przytyje chociaz mi to absolutnie nie grozi i odstawiam jedzenie. Jem tylko jak musze i coraz mniej. Nie wiem dlaczego tak mam ale jak nie zjem czuje sie silniej. Nie potrafie tego dobrze wyjasnic. Bycie silnym psychicznie dla mnie to bycie odpornym na otoczenie. Probuje udawac w szkoel ze nic mnie nikt nie obchodzi ale jak sie mnie ktos czepia to chyba widza ze jednak mnie to napisal(a): Masz naprawde niezłe strategie w sobie i gdy odpowiesz na moje pytania zrobimy tak by ukierunkowac je we własciwa strone. To co piszesz to nie choroby, Ty po prostu opanowałas zupełnie inne strategie w zyciu niz wiekszosc ludzi. Zaraz po tym jak zmienisz ich kierunek mozesz wykorzystac np ta pewnosc tego ze nie potrafisz odnaleźć sie w grupie do tego zebys była pewna tego ze zawsze sobie poradzisz i potrafisz sie swietnie dogadywac. Podpowiem Ci jak zdobyc potrzebne do tego umiejetnosci i zTwoja strategia nauka pojdzie bardzo szybko. Pozdrawiam O co Ci chodzi z ta strategia bo nic nie rozumiem? I jaki kierunek mam zmienic? Nie umiem byc inna, nie umiem byc pewna siebie bo bym musiala wtedy udawac kogos kim nie jestem a pod tym wzgledem kiepska ze mnie aktorka. napisał/a: k23 2010-03-13 15:27 Unwanted napisal(a):zaczne od siebie, tylko nie wiem jak i chce by mi ktos pomogl czyli jakie konkretnie zmiany bys w sobie wprowadziła? jakie cechy chciałabys sobie dodac? Co by sprawiło ze poczujesz sie lepiej? Jak chciałabys sie zachowywac?Unwanted napisal(a):Chce sie dowiedziec czemu mnie to obchodzi co o mnie inni mysla i czemu jestem taka przewrazliwiona. przyczyny nie sa istotne i w zasadzie w niczym nie pomoga. Rozwiazanie owszem. Mozna to rozwalic za pomoca takeigo oto cwiczenia: napisal(a): Znajdz u siebie reakcje poprzez gest i słowa na coś na co zlewasz. Kompletnie ci nie zalezy i masz to gleboko w d... . To tak, jakbym Cie zapytal: Jak istotne jest dla ciebie to ze o 14:43 babcia w Ugandzie kupila teraz chleb? Albo, wiesz, ze niezwykle wazne jest codzienna obserwacja zdziebelka trawy w australii? Takie informacje cie nie obchodza i masz reakcje typu: eee, phii, aha itp i dodatkowo gest cialem, rekoma czy dlonmi i mimika, gdzie widac ze ci wisi. Gdy skalibrowales u siebie taka reakcje, kalibrujesz odrazu reakcje na complement detector. Czyli patrzysz jak reagujesz, gdy jesteś na 100% pewien, na 100% zdecydowany, otwarty, usmiechnięty i zmotywowany. Teraz druga osoba (mozesz ew. to zrobic sam) mowi do ciebie gowniane rzeczy. Ty na każde jak z automatu reagujesz, jak na coś co ci zwisa. Słowami i gestami. EEE, hahaha itp. Słyszysz takie słowa: - Nic nie osiagniesz w zyciu - Wszystko jest do bani - Tak naprawde to wszystko co robisz jest bez sensu. im wiecej razy przelecisz przez te rzeczy tym szybciej stanie sie procesem automatycznym. procedura jest o tyle zabawna ze potem naprawde ciezko sie czyta gazety albo słucha debilnych sugestii ktore ludzie napisal(a):Wiekszosc ludzi z mojego otoczenia jest glupich i grubych a wiec panicznie boje sie ze przytyje chociaz mi to absolutnie nie grozi i odstawiam jedzenie Co by sie stało gdybys porzytyła? Nie wiem czy wiesz ale im mniej jesz tym gorzej bo zwalniasz metabolizm. Gdy zaczniesz jesc normalnie on nadal bedzie pracował na takich obrotach i w ostatecznosci człowiek tyje bardziej niz gdyby jadł napisal(a):Czasem te glosy sie w mojej glowie kloca tylko tak bezsensu, a moze to jeden glos juz sama nie wiem. moze tak byc. Jesli masz tak ze jedna czesc Ciebie chce czegos a druga czegos zupełnie przeciwnego to po prostu trzeba sie zastanowic nad intencja tego co chce "jedna czesc" i co druga. Obie intencje sa po to zeby pozwolic Ci zyc lepiej a jkednak sie kloca. Takie rzeczy sa spowodowane wieloma czynnikami. np w pewnym momencie w zyciu zmieniłas najblizsze srodowisko i w tym srodowisku były wyznawane inne zasady niz w poprzednim. Wartosci weszły ale kloca sie z poprzednimi stad moga wynikac te Twoje napisal(a):A gadam do siebie ostatnio czesto o ile mozna to nazwac rozmowa. Bo raczej to siebie wyzywam i rycze. Typowe "objawy" krytyka wewnetrznego. To sa wartosci włozone Ci w odpowiednim wieku przez rodziców/nauczycieli/osoby ktore miały z Toba stycznosc. Krytyk ma na celu "sumienie socjalne" albo po prostu "podkrecanie" humoru. Mozesz zmienic mu ton głosu, zaczac spiewac jakims smiesznym głosikiem, tak by nie było to juz powazne. Mozesz tez zastosowac znacznie lepszy sposob i go opieprzyc np jakis czas temu spotkałem sie z pewna mantra by wyłaczyc tego krytyka. Gdy sie pojawi zacznij powtarzac drac sie na niego w srodku: ZAMKNIJ KUR** RYJ ! Oczywiscie uzywasz takich słow do ktorych jestes przyzwyczajona jednak zapewniam ze powtarzanie takiej mantry daje "cudowne uzdrowienie". Gdy tylko zdasz sobie sprawe z tego ze tego krytyka miec nie musisz. widziałas kiedys babcie na ulicy które miały taki wyraz twarzy ze na pewno chciałabys uciekac od niej jak najdalej? cos w stylu :((((( To jest własnie dzieło tego ze całe zycie sie krytykowały w ten sposob i teraz chocby chciała to sie nie usmiechnie. Widzisz mozna krytykowac i krytyka tylko nie wszyscy o tym wiedza. Ty masz powyzej napisane jak to napisal(a): O co Ci chodzi z ta strategia bo nic nie rozumiem? I jaki kierunek mam zmienic? Nie umiem byc inna, nie umiem byc pewna siebie bo bym musiala wtedy udawac kogos kim nie jestem a pod tym wzgledem kiepska ze mnie aktorka. Znaleźć strategie tego co sprawia ze placzesz czy sie smiejesz. Cos to wywołuje np jakies uczucie. Negatywne uczucie usuniesz za pomoca cwiczen ktore podałem tutaj: Napisałas ze nie umiesz byc pewna siebie. I napisałas to z ogromna pewnoscia. Jestes pewna ze nie jestes pewna siebie?:P Skad ta pewnosc?:P napisał/a: cocojambo1 2010-03-14 23:32 Przechodziłem przez to samo co Ty, udało mi się od tego oddalić. Pomyśl, zamartwiasz się nad czymś co jest zupełnie nie istotne, i pewnie wcale nierealne. Założe się, że tak na prawdę sama nie jesteś tego pewna czy inni Cie obgaduja i mają zle zdanie o Tobie. Zadaj sobie spokojnie pytania. Dlaczego miałabym czuc zle w towarzystwie innych osób? Dlaczego miałabym zwracac uwage na to co moga na moj temat pomyslec, na to czy na mnie spojrzą? A może poprostu powinnam byc soba? Przeciez nic zlego nie robie, nikomu nie ublizam, dobrze sie zachowuje. Jestes czescia tego srodowiska, kazdy ma prawo czuc sie dobrze w swojej skorze, bez wzgledu na to co mowia inni. Problemem Twoim jest to, ze zle odbierasz otoczenie. Ale to nie twoja wina. Ale ejstes jedyna osoba ktora moze sobie pomoc. Pamietaj, kontakty z ludzmi nie sa niebezpieczne, to kto co sobie o Tobie pomysli lub powie nie ma zadnego wikszego znaczenia. Zyj wlasnym zyciem, dlaczego masz sie zamartwiac z tego powdu, że kolega z drugiego stolika zle na Ciebie spojrzal? On za chwile o tym zapomni. Powtarzaj sobie codziennie zdania które napisałem. I przedewszytskim sie nie przejmuj, bo tak na prawde to sa tylko mysli ktorze kaza Ci widziec swiat jako jakies niekorzystne dla Ciebie srodowisko. Bedac wsrod ludzi, rozejrzyj sie powoli, uspokoj, zwroc uwage ze tak na prawde wszyscy sa skupieni na sobie i na tym co robia. NIGDY NIE MASZ UZASADNIONEGO POWODU BY CZUĆ SIĘ ŹLE LUB NIEKOMFORTOWO WSRÓD LUDZI. O ILE NIE MA ŻADNEGO REALNEGO ZAGROZENIE NIE MUSISZ CZUĆ ŚIE ŹLE. Te mysli które masz w głowie. Nazywa się myślami obsesyjnymi, pojawiaja sie automatycznie bez Twojej woli. Najwazniejsze to pozwól tym myślą być, one nic Ci nie zrobia ale nie słuchaj ich, nie wierz tym myslom. One nie sa prawdziwe i Ty jestes tego swiadoma. Nie rozmyslaj nad nimi, nie kloc sie z nimi, zaakceptuj je i ignoruj je. Kiedy sie pojawiaja, zajmij sie jakas czynnoscia, czytaniem, sprztaniem, spiewaniem czy czyms innym. napisał/a: rafal19831 2010-04-04 16:16 witam ja nie jestem chory ale chce sie czegos dowiedziec,czy istnieje zwiazek ze naprzyklad syn dziedziczy schizofrenie po ojcu przyjaciela jego ojciec byl chory, ale ja w jego zachowaniu spstrzeglem cos dziwnego , nadpobudliwosc rozne ruchy nerwowosc zmiennosc zachowania .zupelnie jak bym rozmawial z kilkoma osobami,w jednej godzinie przejawial sypmatie serdecznosc a w drugiej antypatie wrogosc .bardzo go lubie i chcialbym mu mu pomoc ale nie bardzo wiem jak .... napisał/a: ognista4 2010-04-06 19:19 rafal19831 napisal(a):witam ja nie jestem chory ale chce sie czegos dowiedziec,czy istnieje zwiazek ze naprzyklad syn dziedziczy schizofrenie po ojcu przyjaciela jego ojciec byl chory, ale ja w jego zachowaniu spstrzeglem cos dziwnego , nadpobudliwosc rozne ruchy nerwowosc zmiennosc zachowania .zupelnie jak bym rozmawial z kilkoma osobami,w jednej godzinie przejawial sypmatie serdecznosc a w drugiej antypatie wrogosc .bardzo go lubie i chcialbym mu mu pomoc ale nie bardzo wiem jak .... ja mam taką znajomą......która w ciagu 3 sekund potrafi przejść od sympatii do wrogości....a potem znowu do sympatii, kiedyś była moją długoletnia przyjaciółką, ale przyjaźń zakończyła się bardzo gwałtownie i burzliwie. ma schizofrenię, od pewnych osób wiem, że straciła pracę przez taki wybuch emocji, po którym potraktowali ją jak wariata i wywalili. ona sama nie wie kiedy to się jej robi...nie ma nad tym kontroli. znam ją sprzed choroby - nie ta osoba, kiedyś niezdolna muchy skrzywdzić, a teraz uszczypliwa złośliwa plus te wybuchy. przyjaźniłam sie z nią prawie całe życie. nie bardzo chciałam, ale musiałam zerwać ten kontakt. narażała mnie na stresy przez te wybuchy, a mnie w ciąży nie wolno się denerwować. z drugiej strony, wiem że bardzo boli ją fakt że zerwałam znajomosć. czasem jestem narażona na kontakt z nią, ale tylko "służbowo"....mówię do niej tylko tyle ile muszę...ale widzę, że ona chce do mnie podejść, zagadać ale boi się, po tym zerwaniu. z jednej strony nie chce wracać do tej przyjaźni, alez drugiej strony spędziłam z nią kawał życia i chciałabym jej pomóc, ale nie umiem. niestety ona nie dba o zdrowie. nie beirze leków, jej stan czasem się pogarsza, ale ona nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.......ta choroba zupelnie ją wypaliła, a mi szkoda i nie widzę dla niej ratunku, choć nadal jej dobrze życzę po zerwaniu przyjaźni..... ...podobnie jak twój przyjaciel...nie umiem nic doradzić niestety. jej rodzice oboje zdrowi. myslę że dziedziczenie nie ma tu nic do rzeczy. jest wiele czynników wywłujących schizofrenie, np. srodowiskowe (stresy w szkole) oraz wiele innych...nie tylko genetyczny napisał/a: singularis 2010-04-06 23:04 Unwanted... Widzę w Tobie Bratnią Duszę...
Portal UwodzicieliWitryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych. Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END. czw., 2012-09-20 09:02 #1 Nieobecny Wiek: 18 Miejscowość: Poznań Dołączył: 2012-05-09 Punkty pomocy: 5 dziwne uczucie goryczy i zazdrości? Tez tak macie? witam kolegów podrywaczy . otóż sprawa wygląda tak, od jakiegoś czasu zauważyłem że odczuwam taką zazdrość i wkurwienie na znajome, na początku sądziłem że to tylko tak jednorazowo albo dwu ale jednak nie. Wygląda to tak że np: poznam nową dziewczynę wszystko jest ok no i nie wyjdzie nie będziemy razem czasami nawet o tym nie trzeba myśleć, ale dobrze mi się z tą osoba rozmawia to zostajemy znajomymi, ale gdy rozmawiam z taką osoba i mi nagle coś wspomni o tym że np: no kurde czemu on nie dzwoni, ale on jest inny, chcem z nim spędzić czas itp to mnie wtedy krew zalewa no ja jebie ze mną tak nie mogą o mnie tak nie mówią słysząc to że one sobie tak mogą wybierać wkurwia mnie to poprostu i to niezmiernie, zazwyczaj wtedy nie chce mi się już z taką osoba gadać ani nic dotyczy to tylko dziewczyn które znam krótki czas z koleżankami które znam dłużej tak nie jest wtedy to się "cieszę". Poprostu to jest takie dziwne uczucie wkurzajace takie tez tak macie? Albo może ja jestem poprostu zjebany i dlatego. Wyjebane miej i sie smiej:D
czw., 2012-05-10 15:30 #1 Nieobecny Wiek: 20 Miejscowość: Poznań Dołączył: 2012-04-18 Punkty pomocy: 18 Jak długo być obojętnym, a kiedy odpuścić Głowa mnie tak dzisiaj rozwala od środka, że sam nie wiem co myśleć, co robić... Wracając dzisiaj z uczelni kupiłem sobie piwka (tak na rozluźnienie), myśląc, że może to mi w czymś pomoże. Może jakoś uda mi się spojrzeć na to z innej perspektywy. Jest trudno... Jestem z dziewczyną 4 miesiące... krótko? długo? Sam nie wiem... w każdym razie jest to mój pierwszy związek - jeśli można to tak nazwać ;x Poznaliśmy się na uczelni i do tej pory widzimy się prawie codziennie na wykładach lub przejściowo między ćwiczeniami. Wszystko fajnie było... ja nie dążyłem do związku, fajnie się z nią czułem. Po kilku spotkaniach jakoś wyszło, że byliśmy razem. Ale na czym polega związek? U nas polegało to na zasadzie, że widzimy się 1-2 razy w tygodniu, sam na sam u mnie w domu i "oglądamy filmy". Wszystko ok... ja zacząłem się angażować emocjonalnie, ale czekajcie... ona chyba stoi w miejscu i nawet nie ma zamiaru ruszyć do przodu. Wtedy moja reakcja była na zasadzie: "pewnie musze się bardziej starać i pokazać jej, że mi zależy i jest dla mnie wszystkim". Śmieszne, nie? Był moment, że chciała zerwać... Pewnego razu poniosły mnie emocje: zachowywała się obojętnie i nie zwracała na mnie uwagi... koleżanka przy mnie specjalnie zaproponowała jej papierosa, żeby zapaliła i w tym czasie ja głośno mówie, że nie chce żeby paliła, ale to zrobiła. Później jak nadjeżdżał mi bus to chciałem się z nią pożegnać i ją pocałować w policzek na co ona się odsuwa (2 razy tak zrobiła) no i się wkurzyłem i ją lekko odepchnąlem i powiedziałem, że nie bede takiego czegoś tolerował. Wkurwiony wsiadłem do autobusu i pojechałem. Nie miałem zamiaru jej przepraszać, ale słysząc od jej przyjaciólki jak ona to przeżyła zmusiłem się do tego. Przepraszałem i przepraszałem, mówiłem, że źle się zachowałem etc. Ona mówiła, że poczuła się jak suka i że chce zerwać itd. W końcu zapytałem jej czy taki powód jest wystarczający, żeby ze mną zerwać i się jakoś pogodziliśmy (z jej inicjatywy). Wszystko było niby w porządku, ale to ja inicjowałem spotkania, to ja zawsze do niej podchodziłem, żeby się przywitać, zawsze byłem to ja... W końcu przestało mnie to bawić i stwierdziłem, że musi się to skończyć. Mówiłem sobie, że wygarne jej wszystko i zobaczymy. Napisałem jej, że musimy poważnie porozmawiać. Później przy rozmowie mówie jej, że mi się nie podoba jej zachowanie i jeśli tego nie zmieni to koniec. Gadu, gadu, szmatu, szmatu i gówno. Wyszło, że ona nie rozumie o co mi chodzi i mnie "kochała takiego, który nie robił problemów i się starał". Aha... odszedłem ale nie było jasne czy zerwaliśmy czy nie. 2 dni później mnie coś napadło i do niej polazłem i powiedziałem, że ją kocham ale nie dała mi odpowiedzi czy jest w stanie mi dać związek oparty na szczerości i zaufaniu. Ona odpowiada, że odpowiedziała, że tak i wyszło - "zacznijmy od początku". Wtedy powiedziałem sobie: Ok, będzie od początku ale teraz na moich zasadach... po mału zacząłem czytać wtedy tą stronkę i starałem się wykorzystywać tą wiedzę. Od tego momentu było jakoś tak... sztucznie, bez emocji, bez... kur.. bez niczego ;x minęły po tym 2 tygodnie i na zasadzie: cześć, co tam... Mówie sobie... chcesz tak dalej pogrywać? To prosze bardzo - i zacząłem zachowywać się jeszcze bardziej obojętnie. Po tych 2 tygodniach ona wyjechała do swojego miasta na tydzien - weekend majowy. Nie odzywała się, ani ja do niej. Po weekendzie majowym widzimy się na uczelni - przytuliła sie. Ale ja dalej jestem troche obojętny. Z biegiem czasu ona znowu staje się taka obojętna jak wcześniej, a po tym jak się umówiłem z koleżanką na rolki (ona o tym wiedziała) stała się jeszcze bardziej obojętna. Od tej chwili widzimy się na uczelni, siadamy zupełnie gdzie indziej, nawet nie dochodzi do normalnego przywitania i powitania na zasadzie buziak w policzek tylko obce "cześć". Stosuję zasadę lustra - jeśli dobrze rozumiem to pojęcie. Zachowuje się tak samo obojętnie jak ona. Ale moge powiedzieć jedno... mnie to męczy. Od dłuższego czasu zastanawiam się czy ten związek (jeśli to w ogóle można nazwać związkiem !) ma sens. Nie spotykamy się od miesiąca. Ona nic nie zaproponuje. Czuję się zupełnie jak bym nie miał dziewczyny i nie był w związku. Widzę jej wady, wkurza mnie jej zachowanie, jeśli ma tak to wyglądać to ja tego nie widze i jestem pewny, że z tym skończe. Ale pytanie do was... jest sens ciągnąć to dalej i być obojętnym w stosunku do niej i liczyć na to, że się może zmieni czy od razu wylać kawę na ławę i powiedzieć jej, że mnie męczy taki związek i nie chce takiego czegoś, narka? Zależy mi na niej... dziwne, bo kobieta w ogóle mnie nie docenia i ma zlew na wszystko - tak to wygląda po jej zachowaniu. Myśle, że jestem w stanie z nią zerwać i być gotowym ją stracić. Ale mam zasadę, żeby nie odpuszczać za szybko, żeby później tego nie żałować. Nie mam tutaj na myśli starać sie o jej względy, tylko starać się zmienić jej zachowanie poprzez moją bierność/obojętność. Jak myślicie? Co z tym fantem dalej robić? Zacznę się starać - stanę się pieskiem w jej oczach. Być dalej obojętnym - jak długo i czy może to podziałać? Zerwać - może i to najlepsze wyjście, ale czy nie za szybko odpuszczam? Postanowiłem to trochę dokładniej opisac... jakieś pytania, odpowiem Nie wiedziałem, że po tym piwku i wylaniu tutaj tego wszystkiego tak dobrze sie poczuje "The key to life is running and reading. Remember it..."
zapytał(a) o 14:04 Smieja sie ze mnie:( Co zrobic gdy smieja sie z ciebie bo nie umiesz grac w pinponga pilke i nie umiesz się bic?Powiedzicie co mam zrobic ostatnio zaczeli sie ze mnie smiac ze jestem baba:( A jestem facetem Ostatnia data uzupełnienia pytania: 2012-02-13 14:06:36 Odpowiedzi Izuśka<3 odpowiedział(a) o 14:06 Może zacznij chodzić na różne treningi itp. ale przede wszystkim to nie reaguj na raczepki. Mam nadzieję że pomogłam. :) Nie zwracaj na nich uwagi,nie zniżaj się do ich poziomu najwyraźniej nie są dojrzali i nie dojrzali jeszcze swojego prostu,nie bądź taką szufelką bo szufelka jest byle gdzie położona i czasem dreptana nie daj się żeby tobą pomiatali jak ich dalekim krokiem i nie wstydź się tyko postaw się nie wstydź się..Bicie nie wychodzi z ciebie samego jeśli oni ciebie poniżają ty chowasz się i się boisz bądź normalny i gdy będziesz miał dużo siły to wtedy dasz któremuś z całej ci nie daj sobą pomiatać =) blocked odpowiedział(a) o 14:22 Miej na nich wyj*ebane napewno jesteś w czymś lepszy od nich. ;) Smola121 odpowiedział(a) o 12:03 zacznij cwiczyc trening czyni mistrza wyjc na miasto/wioske i graj z kolegami a jak ci sie niechce cwiczyc to ich olej Uważasz, że ktoś się myli? lub
Nie jestem biegaczką. Nie jestem copywriterką. Nie jestem blogerką. Nie jestem pisarką. Jestem Malwina Pająk. Kumasz, Roman? CZŁOWIEK – ISTOTA SPOŁECZNA Zawsze wydawało mi się, że człowiek powinien otaczać się dużą liczbą ludzi, siecią nie tylko przyjaciół i rodziny, ale też znajomych wszelkiej maści, mniej lub bardziej ważnych – dla utrzymania równowagi i bikoz nie wiadomo, które znajomości i kiedy mogą okazać się przydatne… Myślałam też, że tożsamość człowieka określana jest przez przynależność do różnych grup: etnicznych, seksualnych, zawodowych, rodzinnych, hobbystycznych, etc. Dziś już wiem, że to wszystko chuj. Nieprawdka w sensie. Jakkolwiek akceptacja przez grupy (najpierw najbliższą rodzinę, a później rówieśników) jest kluczowa w wieku dojrzewania, kontestacji, wreszcie kształtowania swojego systemu wartości, tak później już niekoniecznie. Bo widzicie, im więcej samoświadomości, tym mniejsza potrzeba równania do innych. Im lepiej samą siebie rozumiem, czuję i akceptuję, tym mniej mam ochotę i potrzebę afiszowania swojej przynależności do jakiejś konkretnej grupy, ba – ja nawet nie za bardzo tę przynależność czuję. Chodzę na siłownię, biegam, staram się odżywiać w miarę racjonalnie, ale czy czuję się częścią fit-społeczności? Nope. Czy definiuję swoje poczucie wartości i ogólne zadowolenie z życia przez pryzmat tego, co zjadłam, kiedy zjadłam, ile brzuszków zrobiłam albo czy przebiegłam aż 50 czy tylko 5 kilometrów? Od niedawna nie. Pracuję jako copywriterka, piszę bloga, ale nie czuję się częścią żadnej „branżuni” – ani reklamowej ani blogerskiej ani innej. Kiedy w tym roku poszłam na galę Golden Arrow – rozdanie nagród w branży reklamowej, miałam ochotę śmiać się, płakać i rzygać w jednym czasie. To wzajemne klepanie się po pleckach, ta sztuczność, te ploteczki w kuluarach i obrabianie dupy ludziom stojącym trzy metry dalej… Poziom karaoke do kotleta. Wyszłam z gali jak z przyciasnego kombinezonu. Od trzech lat nie byłam na Blog Forum Gdańsk, bo się jakoś nie składało. Miałam jechać w tym roku, ale wyszło, że nie mogę, bo ślub przyjaciółki, i w sumie się ucieszyłam. Zastanowiło mnie, po co w takim razie w ogóle wysłałam zgłoszenie? Może żeby sprawdzić, czy wciąż będę miała o czym rozmawiać z „tymi samymi gębami” i czy w ogóle interesuje mnie, co mają do powiedzenia i…. Eeee… No wyszło na to, że niekoniecznie. Piszę teksty na moją stronę, które czyta jakaś grupa osób, do których trafia to, co chcę przekazać. Tak widzę swoją obecność w sieci. Nie mniej, nie więcej. Nazwij to blogowaniem, tworzeniem, kreowanie, szydełkowaniem, smażeniem, pierdoleniem. Ajdontker. Usiłuję napisać książkę. I wiecie co, nawet jak ją napiszę i wydam, nie nazwę siebie pisarką. Nie będę brandzlować się, spoglądając na swoje zdjęcie okładkowe ani popierdalać na spotkanka literackie i bawić się w warszawską czy jakąkolwiek inną bohemę. Bo tam też, jak w każdej innej grupie wzajemnej adoracji, jest klepanie się po pleckach, lizanie jajec i jakiś taki wewnętrzny ferment, zaduch, który mnie dusi. Najbliżsi. Ludzie, których możesz nazwać swoimi przyjaciółmi, nieważne, czy mówisz o własnej matce, babie z warzywniaka, z którą codziennie gadasz o jakieś 159 minut za długo nad pęczkiem marchewek, czy kumplu, który kiedyś wyłowił cię z rwącej rzeki. To jest ta sieć, która czyni Cię istotą społeczną. A reszta jest po prostu mało ważna. MIEJ WYJEBANE, A BĘDZIE CI DANE Kiedyś to hasło wydawało mi się pretensjonalne i na wyrost. Od niedawna dostrzegam jego głęboki sens :) Kiedy zaakceptujesz najpierw siebie, a potem fakt, że jakieś społeczeństwa nigdy Cię nie zrozumie, przestaniesz przejmować się zdaniem innych. Przestaniesz wdawać się w nic nie wnoszące dyskusje. Przestaniesz szukać aprobaty w oczach autorytetów, bo najzwyczajniej w świecie nie będziesz tych autorytetów miał. Przestaniesz się spinać na każde słowo krytyki, bo będzie Cię literalnie jebać to, co inni sądzą na Twój temat. To, o czym piszę, to nie jest brak szacunku do innych – to po prostu szacunek do samego siebie. Swoich potrzeb, przekonań, swojego zdania, wyglądu, myśli, fantazji, wszystkiego generalnie. Jak sam siebie będziesz szanował, uszanujesz też te ludzi, którzy Cię nie rozumieją. Ale nie pozwolisz im wejść sobie na głowę. Może ich nawet totalnie wyjebiesz ze swojego życia, jak Ci za bardzo na ten łeb będą włazić. Bo empatia, umiejętność wejścia w buty drugiego człowieka i otwarcie się na niego to nie jest to samo, co podporządkowanie i poddawanie się różnego rodzaju mniej lub bardziej wysublimowanym manipulacjom. I tu nie chodzi o to, żeby zawsze wybierać to, co jest dla Ciebie najlepsze, ale o to, żeby zawsze wybierać to, co jest dla Ciebie najlepsze ;) Kumasz, Roman? Nie? Nie martw się, nie musisz. ♥ 0 Like Like
wyjebane miej i sie smiej